Własna droga, czyli najwyższy czas dorosnąć

Własna droga, czyli najwyższy czas dorosnąć

Jesteś dojrzałym człowiekiem. W życiu i pracy osiągnąłeś już bardzo dużo, ale czujesz zmęczenie lub może nawet wątpliwości, czy podążasz odpowiednią drogą. A także – dokąd ta droga właściwie Cię prowadzi. Jeżeli tak jest, to prawdopodobnie życie daje Ci właśnie zaproszenie do zmierzenia się z prawdziwą dorosłością i dojrzewaniem. To, co się teraz dzieje, to dostrzegasz, że Twoje serce chce z Tobą porozmawiać. Twoje serce, a właściwie Twoja dusza, która po łacinie zwie się „psyche”.

Bardzo dobrze pamiętam jedno ciepłe, słoneczne, wrześniowe popołudnie 2009 roku, a szczególnie miotające mną wtedy emocje, gdy idąc wolno ulicą Chmielną przyglądałem się rzeczywistości wokół mnie. Jak ona wyglądała? Przy stolikach, wystawionych na chodniki przez liczne restauracje i kawiarnie, siedzieli ludzie. Rozmawiali ze sobą, byli weseli, delektowali się smakami i aromatami, które wabiły ich wzrok, smak i zapach. I zapewne nie byli zupełnie świadomi tego misterium banalnej zwyczajności, w którym właśnie uczestniczyli. Mnie zaś nasuwały się pytania: jak to możliwe? Czy właśnie tak wygląda świat „na zewnątrz”?

Gwoli wyjaśnienia dodam, że nie był to dzień, w którym zakończyłem odsiadkę w zakładzie karnym. Tego dnia wyszedłem z biura firmy, którą tworzyłem i współkierowałem przez dziesięć lat – wyszedłem tuż po złożeniu rezygnacji z bycia w niej partnerem, udziałowcem i członkiem zarządu. Po piętnastu latach niezwykle intensywnej, wymagającej i jednocześnie bardzo rozwijającej pracy, która odcisnęła na mnie ogromne piętno. Która spowodowała, że moja tożsamość, poczucie wartości, źródło zarówno satysfakcji, jak i lęków były głównie związane właśnie z nią: z Firmą. Z pracą, z wynikami, osiągnięciami, ludźmi ją tworzącymi, doznawanymi w niej porażkami, trudnościami, sukcesami i radościami. Nie bez powodu o biurowcach mówi się często jako o więzieniach dla białych kołnierzyków.

Tak, mój spacer był pierwszym dniem po opuszczeniu „więzienia dla białych kołnierzyków”. William Szekspir w „Wieczorze Trzech Króli” napisał:

Najbardziej zniewala nas więzienie,
o którym nie wiemy, że nas otacza.


Tego dnia rozpocząłem – wówczas zupełnie nieświadomie – proces, który terapeuta jungowski być może nazwałby indywiduacją. Indywiduacja to niekończący się, rozciągający się na całe życie proces polegający na stawaniu się sobą, wzywający do poznania własnej tajemnicy i przyjęcia większej odpowiedzialności za swoje życie.

Bardzo trudno o indywiduację, gdy całe Twoje dotychczasowe życie jest definiowane poprzez pryzmat czynników zewnętrznych, wskaźników wydajności, pozycji budżetu, zadowolenia lub rozczarowania szefów i klientów oraz osób Ci najbliższych. Gdy masz poczucie, że Twoja wartość jest określana przez wielu ważnych dla Ciebie ludzi w kontekście celów, które są Ci postawione. Jest też filtrowana przez pryzmat marki i logo firmy, która widnieje na Twojej wizytówce. Biorąc to wszystko pod uwagę, proces indywiduacji może być nie lada wyzwaniem. A przynajmniej teraz już wiem, z perspektywy ostatnich 10 lat, że dla mnie z pewnością był i wciąż jest nie lada wyzwaniem, z którym przyszło mi się zmierzyć.

Dzisiaj z perspektywy dekady patrzę na ten dzień inaczej, świadomy drogi, którą przebyłem, szeregu przemyśleń, refleksji, a przede wszystkim pracy, którą chcąc nie chcąc wykonałem nad sobą lub pracy, której zostałem poddany. Czasami z własnej woli, czasami dzięki inspiracji innych. Czasami czułem się, jak ktoś wrzucony na głęboką wodę, kto ukończył zaledwie teoretyczny kurs pływania, ale teraz musi z tej wiedzy skorzystać, bo alternatywą jest utonięcie. Mam w pamięci także masę spotkań z wieloma wspaniałymi ludźmi, z którymi mogłem dzielić się swoimi dylematami, obserwacjami i przemyśleniami. Mogłem dzielić się z nimi swoim doświadczeniem i sobą, a oni obdarzyli mnie zaufaniem i zaszczytem współpracy w innej niż dotychczas roli – teraz już jako mentora, coacha, wykładowcy, trenera czy terapeuty. Starałem się im pomóc, aby w rezultacie mogli pomóc sobie samym, by odszukali w sobie samych siebie, mieli odwagę zdjąć maskę kogoś innego i stawać się sobą – swoją najlepszą wersją. Poznałem też ludzi, którzy chcieli rozwijać się poprzez zdobycie wiedzy i skonfrontowanie z nią swoich doświadczeń lub też przygotowanie się do następnego kroku w swojej karierze, jako liderzy, szefowie, członkowie zarządów, menedżerowie.

Jeżeli i Ciebie interesują doświadczenia, z których płyną konkretne lekcje dotyczące rozwoju zawodowego i osobistego, zapraszam Cię do systematycznego odwiedzania tej strony i tego bloga. Jeżeli zostawisz mi swój adres e-mail, będę Cię informował o nowych wpisach i artykułach. Zapraszam Cię do wpisania poniżej, w komentarzach do tego artykułu, co Cię najbardziej interesuje, o czym chcesz tu przeczytać, w jakich aspektach mogę podzielić się z Tobą swoim doświadczeniem lub też odwołać się do doświadczeń innych ludzi. Ludzi, którzy podobnie jak ja chcą się dzielić tym, co przeszli, pomagając w ten sposób innym zajść dalej, wyżej i żyć jeszcze pełniej. Wszak:

Twoja podróż jest Twoją podróżą i nikogo innego.
Nigdy nie jest za późno, aby podjąć ją na nowo.

Maciej

Jeden komentarz

  1. Świetnie opisana historia, bardzo mi bliska.

Skomentuj Sławomir Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sign up to our newsletter!